- Tata? – wydukałem cicho. Przecież on zginął na wojnie, a teraz stał przede mną. Wyglądał nieco inaczej, niż go pamiętałem. W końcu długo go nie widziałem, przez ten cały czas myślałem, że mam tylko matkę. Tylko co w takim razie działo się z nim przez ten cały czas?
W oczach mężczyzny pojawiły się łzy. Po chwili podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Ja to stałem jak słup, nie mogąc zrobić żadnego ruchu. Wciąż nie mogło dotrzeć do mnie to, że mój ojciec żyje. Wprawdzie nie znaleziono jego ciała na wojnie, lecz powinien wrócić jeszcze ponad miesiąc temu.
- G-gdzie ty byłeś? – wydukałem z siebie po jakimś czasie. Mężczyzna puścił mnie, uśmiechnął się i odrzekł:
- To długa historia. Chodźmy do mojego pokoju, wszystko ci opowiem.
- A skąd miałeś broń? – zapytał, dokładnie lustrując mnie swoimi bordowymi, prawie czerwonymi, oczami.
- Kiedy schowałem się w szafie, zorientowałem się, że zanim zniknąłeś, zostawiłeś tam pokaźną ilość broni – wzruszyłem ramionami, po czym zmarszczyłem czoło. – Właśnie, jakim cudem ty żyjesz?
Tata popatrzył na mnie nieco zdziwiony, lecz nie odezwał się ani słowem. Wyglądało to tak, jakby układał w głowie dokładny scenariusz tego czasu, przez który myślałem, że nie żyje.
- Cały czas byłem tu, w tym bunkrze i w tym pokoju.
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Nie wiedziałem czy on tylko żartuje, czy mówi prawdę. Skoro przez te miesiące siedział tutaj, to dlaczego nie dał znaku życia, a wojsko wmawiało mi i mojej mamie że on nie żyje? Tysiące pytać pogrążało moją głowę, ale ja nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Powiedziałam tylko ciche: Jak?
- Istnieje pewna organizacja zajmująca się rzeczami paranormalnymi. Często angażowani ją do niej zasłużeni wojskowi, gdyż takie osoby mają mocne nerwy i radzą sobie w takich sytuacjach. Wybrali mnie. Ponieważ oficjalnie ta Organizacja nie istnieje to musiałem „zniknąć”. Odebrali mi telefon i zabronili wszelkich prób skontaktowania się z wami z groźbą zlikwidowania mnie. Musiałem się ich słuchać, nie miałem wyjścia. Ta organizacja nazywana jest Organizacją Exodusu.
- Ale dlaczego przebywałeś tutaj? – zapytałem, coraz bardziej zaciekawiony tą całą historią.
- To nie jest zwykły bunkier z czasów wojny. Nikt nie wie kto go stworzył, kiedy i jak. Teoretycznie on nie istnieje, do tej pory wiedzieliśmy o tym tylko my; ja i kilkanaście osób zajmujących się badaniem tego miejsca. Pierwsze cztery piętra są zdatne do zamieszkania, można tutaj spokojnie przeżyć, jednak wejście dalej bez zezwolenia jest zabronione. Tam coś się czai, na dziesięć ekspedycji tylko jedna wróciła, ale i tak w niepełnym składzie. Powiedzieli, że widzieli jakąś istotę, nazywamy ją bibliotekarką z powodu ogromnej ilości książek, które tam są. To jednak nie wszystko. Nikt nie wie, ile pięter w dół liczy ta aglomeracja, nawet nie można tego oszacować. Miesiąc temu pięć osób postanowiło odnaleźć dno tego tajemniczego miejsca, oczywiście cały czas utrzymując z nami kontakt poprzez mini-słuchawki. Kiedy już znajdowali się na trzysta osiemdziesiątym trzecim piętrze, jakieś cholerstwo ich zaatakowało, nie wrócili już nigdy. Nie chcemy, aby ktokolwiek tu mieszkał z powodu niebezpieczeństwa, ale nie mamy wyjścia. Wczoraj grupa naszych wyruszyła na wyprawę w poszukiwaniu życia mając nadzieję, że w innych większych miastach również znajduje się jakaś garstka ocalałych. Dopóki nie wrócą, nie mamy prawa stąd wychodzić, jedynie w poszukiwaniu jedzenia. Do Filadelfii jest około dwustu kilometrów. Zakładając, że dziennie będą przechodzić dwadzieścia pięć kilometrów, to dojdą tam w osiem dni, nie więcej. A więc jeżeli nie powrócą za maksymalnie osiemnaście dni, będziemy zmuszeni wysłać drugą ekspedycję, tym razem w przeciwnym kierunku – do Hartford.
- A co z tą bibliotekarką?
- Nie wiemy o niej wiele. Ostatnia trzyosobowa grupa wróciła bez jednej osoby. Powiedzieli, że znaleźni dużą bibliotekę z różnymi nazwiskami napisanymi na okładkach książek. Ten, który zginął, odnalazł księgę ze swoimi danymi. Kiedy tylko ją otworzył, rozpadł się w pył. Zaraz potem zaatakowała ich ona. Niestety więcej nie zdołaliśmy z nich wydusić, po prostu osaleli. Nie mieliśmy szansy zbadać tych książek. Nikt nie jest chętny do tego, aby tam wrócić, a my nie chcemy nikogo zmuszać. Za dużo naszych zginęło, musimy szkolić cywili na stalkerów i żołnierzy.
- W takim razie ja pójdę – odezwałem się po chwili namysłu. Ojciec popatrzył na mnie z przestrachem.
- Nawet się nie waż! – zaprotestował. – To zbyt niebezpieczne. To, że udało ci się przeżyć na powierzchni nie znaczy, że jesteś w pełni wyszkolony na takie misje.
- Tato, mógłbyś w końcu przestać traktować mnie jak dziecko? – syknąłem. – Jestem pełnoletni i dałem sobie radę z zombie. Umiem posługiwać się bronią, nie musisz się bać. Mogę zdobyć te książki i wam je przynieść, a przy okazji lepiej zbadać sytuację na piątym piętrze.
- Posłuchaj, to nie zależy tylko ode mnie. Główny dowódca musi wydać zgodę, ale nie zrobi tego, jeśli nie przejdziesz dokładnego przeszkolenia. Po za tym gdyby dowiedzieli się, że dowiedziałeś się o czymkolwiek, ja byłbym pierwszą osobą którą podejrzewaliby o wygadane ci wszystkiego. Takie sprawy jak ta są tajne i nie mają prawa wyjść po za grono wykwalifikowanych funkcjonariuszy wojska. Zaraz zostałbym wydalony, a nie chcę tego, bo dzięki mojemu stanowisku jestem na bieżąco i wiem o wszystkim co się dzieje. Obiecaj mi, że nikt się nie dowie o Bibliotekarce.
- Obiecuję – westchnąłem. – Wybacz, muszę do toalety.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę tej ogromnej Sali. Musiałem to wszystko na spokojnie przemyśleć, bez świadków. Zegar ścienny wskazywał już godzinę ósmą wieczorem, a o tej porze większość ludzi dawno siedziała w swoich pokojach. Czas, kiedy opowiadałem tacie o wszystkim minął nadzwyczaj szybko. Komandosi mieli przesłuchać mnie dopiero jutro w południe, więc miałem trochę czasu dla siebie.
Mimo straży, pilnującej śluzy wejściowej oraz każdego piętra, każdy bał się nagłego wtargnięcia niepożądanych gości. Na powierzchni sam spędziłem kilka dni, ale to wystarczyło, abym zrozumiał jak naprawdę wygląda świat. Te ciała znajdujące się w każdym zakątku miasta, zapach rozkładu i bruzdy krwi rozlane po ulicy.
Kiedy znalazłem się w holu, zauważyłem dwóch żołnierzy pilnujących włazu prowadzącego na piąte piętro. Kiedy tylko mnie zobaczyli, zaraz przywołali mnie do siebie.
- Co ty tu robisz, dzieciaku? – powiedział jeden ze Stróży, na oko w wieku mojego ojca. Poprzez czarną tłustą grzywkę spadającą mu na czoło, dokładnie mnie lustrował swoimi ciemnymi oczami. – Nie wiesz, że o tej porze jest tu niebezpiecznie? – zapytał, na co drugi zarechotał.
- Tak się składa, że prawie cztery dni na powierzchni nauczyły mnie czegoś - strach służy tylko tchórzom – mruknąłem, na co obaj popatrzyli na mnie zdziwionymi oczami. Widać nie spodziewali się, że ten „tester” będzie tak młody jak ja. Nawet ci stalkerzy, których spotkałem na powierzchni, cały czas mi to powtarzali.
- A więc to ciebie znaleziono na górze? – zapytał drugi, nieco starszy ode mnie i bardziej zadbany od swojego towarzysza. Kiwnąłem tylko głową. – I jak tam jest? – wskazał głową w przestrzeń nad sobą.
- Lepiej dla was, że tego nie wiecie – westchnąłem. – Wystarczy wam tyle, że człowiek już nie jest władcą Ziemi, teraz rządzi tam kto inny. My jesteśmy tu jedynie niepotrzebnymi nikomu szkodnikami, jak robaki.
Najwyraźniej moje słowa ewidentnie jakoś wpłynęły na strażników, gdyż później nie odezwali się ani słowem. Odszedłem od nich i zmierzyłem w stronę swojego pokoju. Pomyślałem, że teraz tylko sen jest w stanie jakoś ukoić moje myśli. Musiałem tylko przeczekać do jutra aż opowiem komandosom o wydarzeniach, które działy się na ziemi, jedynie oni byliby teraz w stanie coś zaradzić. Nadzieja była jeszcze w tej grupie ochotników, która wyruszyła w stronę Filadelfii. Może przynajmniej tam da się wyjść na powierzchnię bez obaw, że coś zaatakuje ludzi.
Wszedłem do pokoju. Zauważyłem, że tata już w najlepsze śpi, cicho pochrapując. Zdjąłem buty i, nie przebierając się ani nie myjąc, zmęczony opadłem na łóżko. To był naprawdę ciężki dzień.
- Dlaczego nie śpisz? – posłyszałem. Odwróciłem głowę w stronę głosu i zobaczyłem ojca, który przyglądał mi się zaspanym wzrokiem.
- Powiedzmy, że nie mogę przyzwyczaić się do takiej ciszy – mruknąłem. – Tam, na górze, zawsze był jakiś hałas, a tutaj wreszcie nie trzeba się bać. Byłem pewny, że już nigdy nie zobaczę żadnych ludzi, a teraz widzę ich tysiące. Jakaś paranoja.
- Rozumiem, że to może być dla ciebie dziwne uczucie – westchnął, po czym po chwili ciszy mówił dalej. – Mówiłem ci już, że jestem z ciebie naprawdę dumny? Zawsze uważałem cię za zwykłego dzieciaka, który próbuje popisać się przed kolegami, a kiedy przychodzi co do czego to nie umie sobie z niczym poradzić. Okazało się jednak, że tak naprawdę cię nie znam.
- Może dlatego, że prawie w ogóle nie spędzałeś ze mną czasu – mruknąłem. Tata próbował coś powiedzieć, ale mu przerwałem. – Rozumiem, że pracowałeś i zarabiałeś, a za twoje pieniądze żyliśmy. Nie pomyślałeś jednak, że potrzebuję też ojca, a nie jedynie matki? Kiedy wracałeś z misji wolałeś spotykać się z kolegami albo zaszywać się w swoim pokoju i przesiadywać tam godzinami. Ze mną praktycznie nie rozmawiałeś, tylko czasem zamieniłeś słowo. Nawet mój wychowawca był mi bardziej bliski niż ty.
Ojciec westchnął, wstał z łóżka i zaczął iść w moją stronę. Usiadł obok mnie i położył mi na ramieniu swoją dłoń.
- Posłuchaj, ja wiem, że nie byłem dobrym ojcem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale wojna zmienia ludzi. Codziennie widziałem morderstwa, okrucieństwa i inne rzeczy, których na co dzień nie widuje przeciętny człowiek. Zawsze po każdej misji musiałem się po prostu pozbierać, ale teraz jest już o wiele lepiej. Chcę nadrobić te wszystkie dni, które zamiast spędzać z tobą spędzałem zamknięty w swoim pokoju. Wiem, że pewnie jest już o wiele za późno na naprawianie tych osiemnastu lat, ale chcę chociaż….
- Nie wiem czy warto – przerwałem mu. – Nauczyłem się żyć bez ojca. Wybacz, że to powiem, ale cię już nie potrzebuję. Jestem już dorosły. Jako nastolatek, owszem, byłeś mi potrzebny, ale nie teraz. Doskonale sam sobie radzę, ale miło że wreszcie zrozumiałeś swoje błędy – uśmiechnąłem się do niego ponuro i odwróciłem się na drugi bok szczelniej przykrywając się kołdrą. Rodzic siedział jeszcze chwilę na moim łóżku, po czym niechętnie wstał i wyszedł z pokoju.
Wiedziałem, że zachowałem się z stosunku do niego bardzo arogancko, ale on taki był dla mnie przez całe moje życie. Nie raz prosiłem go o pomoc, zadawałem różne pytania, a on tylko odpowiadał „Jestem zmęczony, zapytaj matki”, po czym bezustannie wpatrywał się w ekran wyłączonego telewizora. Nie wiem co w nim widział, ale na pewno nie było to nic miłego. W każdym razie ignorował mnie, traktował jak powietrze, więc miałem zamiar odpłacić mu tym samym.
„Wojna zmienia ludzi” – też mi coś.
W każdej chwili mógł odejść z wojska, znaleźć inną pracę, ale on wolał dalej ciągnąć tą chorą gierkę. W Afganistanie udawał bohatera, ale w domu był wrakiem człowieka. Jedyną osobą w rodzinie, z którą rozmawiał, była mama. Mnie i mojego brata miał wtedy gdzieś, dla niego nie istnieliśmy. Tak, jakby nas obwiniał o wszystko zło tego świata. Nie liczyliśmy się dla niego, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Jedyne słowa jakie od niego słyszałem, to ”Dlaczego tak późno wróciłeś” albo „Gdzie o tej porze wychodzisz”. Z tego właśnie powodu byłem dla niego taki nie miły - nie chciałem, aby udawał super tatusia, kiedy tak naprawdę w ogóle go nie miałem.
Czyli jednak nie Thomas... GDZIE ON SIĘ SZLAJA PO NOCY!?
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, nie powiem zaskoczyłaś mnie :)
Czytałam go kilka razy, i dopiero za trzecim razem, poprawnie przeczytałam wyraz "bunkier" bo wcześniej był "Burdel" xD
Thomasa nie ogarniesz xdd Chciałam, żeby osobowości Thomasa i Nathana były podobne do charakterów bohaterów mojej ulubionej książki, dlatego właśnie Thomas jest taki a nie inny xd Jak widać lubi te nocne wypady ;)
UsuńBurdel? No to w ładne miejsca chodzi ten nasz Nathanek xd
Super rozdział 😉
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś do pisania
Szkoda, że jednak moje podejrzenia co do tego kto był tajemniczym
"osobnikiem" nie sprawdziły się, ale byłam blisko.
No to wenki,pomysłów, chęci i czasu do pisania, no i do następnego rozdziałku. 😊
No wróciłam, bo nie mogłabym przeżyć bez pisania, taka już jestem ;3
UsuńCóż, na pojawienie się ojca Nathana wpadłam w trakcie pisania rozdziału, zresztą zawsze tak jest xd A dziękuję, dziękuję, na pewno mi się to wszystko przyda ^^