niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 1 Dzieci śmierci

           Przede mną stał zombie. Dopiero teraz mogłem się mu dokładnie przyjrzeć. Miał zmierzwione tłuste włosy, które zasłaniały mu połowę czoła. W jego całkowicie przesiąkniętych żółcią oczach bez problemu można było zauważyć wszystkie żyłki i żyły. Miał na siebie narzuconą jedynie białą, choć teraz już bladą, koszulę oraz poszarpane spodnie, przez co bez problemu mogłem zobaczyć jego kościste ciało.  
          Dłonie tej przedziwnej istoty już zbliżały się w moją stronę. Spanikowany zacząłem szukać czegoś w szafie, kiedy natknąłem się na pistolet maszynowy UD42 mojego ojca, wojskowego. Podniosłem go szybko, przyłożyłem do głowy stworzenia i wystrzeliłem.  Zombie odrzuciło kilka metrów dalej, ale mimo tego nadal poruszało kończynami.  Pewnym krokiem ruszyłem w jego stronę i oddałem drugi strzał. Tym razem uszło z niego całe życie, którego tak naprawdę nie powinien mieć.
          Ze wstrętem spojrzałem na istotę i wróciłem w stronę szafy, po czym otworzyłem ją na oścież. Wtedy okazało się, że był tu nie tylko jeden pistolet. Znajdowały się tu również dwa karabiny, jeszcze jeden pistolet maszynowy, a w pudełku znajdowało się kilka granatów. Nie miałem nawet pojęcia, że w naszym domu znajdują się takie skarby. Wyjąłem dużą torbę, do której wrzuciłem granaty i kilka magazynków, przez ramię przewiesiłem karabin, a w ręce chwyciłem dwa pistolety maszynowe, które wcześniej uzupełniłem  w magazynek. Jeżeli chciałem przeżyć, musiałem mieć czym się bronić.
          Aby mieć jakiekolwiek szanse, musiałem znaleźć jakąś osadę ludzką. Na pewno ktoś przeżył, gorzej, jakby te istoty były nieśmiertelne, ale z dobrą bronią bez problemu można się ich pozbyć. Jednak życie w ciągłym strachu i spanie z kałasznikowem pod poduszką nie miało sensu, trzeba było znaleźć sposób na pozbycie się tych istot.
          Kiedy poczułem zimną, kościstą łapę chwytającą mnie za nogę, strach całkowicie mnie opanował. Spojrzałem w dół i zobaczyłem wcześniej zabitego zombie, który patrzył na mnie, tym razem, całkowicie przeciętnymi oczami. Zamiast przesiąkniętych żółcią i całkowicie bezuczuciowych, zobaczyłem białe jak śnieg gałki oczne i czarne źrenice. Dało się nawet zobaczyć jasno-niebieskie tęczówki.
     - Oni stoją przed domem, nie wychodź stąd – mruknął zachrypniętym i, co mnie zdziwiło, dość ludzkim głosem. – Dziękuję Ci, ja nie chciałem Cie atakować, oni mi kazali.
     - O czym ty mówisz? – zapytałem, nie rozumiejąc ani słowa z jego chaotycznie składanych zdań.  – Jacy oni? O co chodzi?
     - Złapali mnie, uwięzili mój umysł, kazali zabijać i zjadać. Ja tego nie chciałem, zabiłem własną rodzinę, żonę, dzieci, nie chciałem tego. Teraz oni tu stoją, wiedzą, kim jesteś. Naprawdę nie chciałem Cię zabić, ale dziękuję, że mnie uwolniłeś. Mimo tego, że umrę, cieszę się. To wszystko to obłęd, nie ma sensu w żadnym stopniu. Nie rozumiem, dlaczego to robią, nawet nie wiem kim są, ale doprowadzają umysł do obłędu, po prostu go tracimy.
    - Nic z tego nie rozumiem – mruknąłem. – Kim tak ważnym jestem, że chcą się mnie pozbyć?
    - Jesteś kimś o wiele ważniejszym, niż może ci się wydawać.


          Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem niską, bladą dziewczynkę. Miała czarne włosy i długą białą sukienkę, która przez krew teraz stała się czerwona.
    - Kim jesteś?! – krzyknąłem i cofnąłem się o krok, przez co zgniotłem rękę człowiekowi, o ile mogłem go tak nazwać, z którym wcześniej rozmawiałem. Ten jęknął z bólu. – Przepraszam – syknąłem niezręcznie i ominąłem go.
     - Duchem, nazywam się Kelly – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Wydawało mi się, że skądś ją znam, ale zaraz porzuciłem tą myśl, uznają ją za głupią i bezsensowną.  – Masz bardzo ważną rolę, ale nie mam czasu, żeby ci to opowiadać. Teraz musisz robić dokładnie to, co ci powiem, dobrze? – niepewnie kiwnąłem głową. – Twój dom jest otoczony przez dzieci śmierci. Jeśli tylko wyjdziesz, zabiją cię. Broń ci nie pomoże, jest ich zdecydowanie za dużo. Musisz wyjść na dach i niezauważenie przeskoczyć na sąsiedni budynek. Wiem, że trenujesz parkur i bez problemu możesz to zrobić. Ale nie mogą cię zauważyć. Nie wyglądaj przez okno, stoją przy drzwiach i wszystkich oknach znajdujących się na parterze, przez co zaraz to zauważą, a to ich rozjuszy. Oni nie lubią, kiedy się ich zauważa.
           Nie wiedziałem, co mogę robić. Skoro nie mogę wyjść z domu, ani nawet podejść do okien to jak mogę się stąd wydostać?
    - Zaraz – mruknąłem, kiedy wpadłem na pewien pomysł. – Te całe dzieci czegoś tam stoją tylko przy oknach na parterze, czy tych na piętrze też? – zapytałem. Dziewczynka spojrzałam na mnie nie rozumiejąc sensu mojego pytania.
    - Nie, tylko przy tych na dole, ale co to ma do rzeczy?
    - Właśnie wiele, jeśli mam stad wyjść. Jedynym miejscem w tym domu, w którym nie ma okien na dole jest północna ścianka. Jedyne, co się tam znajduje, to balkon na piętrze, akurat w pokoju mamy.
          Mama. Wtedy sobie przypomniałem, co ten zombie jej zrobił. Straciłem matkę, ale dopiero teraz, kiedy choć na chwilkę byłem bezpieczny mogłem to wszystko przemyśleć. Nawet byłem w stanie gadać z duchem, nie czułem strachu, najważniejsze było dla mnie przeżyć. To zabawne. Interesowałem się rzeczami paranormalnymi i kiedy tylko pomyślałem, że mogę kiedykolwiek spotkać ducha, ogarniał mnie paniczny strach, a teraz, kiedy to się stało, nawet się cieszę. Wiem, że sam sobie nie poradzę, a skoro byłem atakowany przez zombie, to równie dobrze mogłem spotkać nawet i  własną matkę, choć właściwie to by mnie nawet ucieszyło.
          Dzień wcześniej pokłóciliśmy się, jak zwykle o moje złe oceny, choć teraz o to, że ledwo przeszedłem klasę. Nawet nie zdążyłem jej przeprosić, pogodzić się, umarła w czasie, gdy byliśmy pokłóceni. Nie chciałem, aby umarła w takich okolicznościach, w ogóle nie chciałem, żeby umierała. Wiele razy życzyłem jej śmierci z różnych błahych powodów, ale nigdy nie mówiłem poważnie. Nawet wczoraj moja męska duma nie pozwoliła mi na to, abym pierwszy podszedł i porozmawiał z matką, a teraz musze tego żałować. Wolałem czekać, aż sama mnie przeprosi za to jak krzyczała i groziła szlabanem. A teraz co mi zostało? Pogodzić się z tym, że tak naprawdę nie został mi już nikt. Już nie chcę żyć tylko dla siebie, chcę żyć dla niej.
    - Co mam robić, kiedy już przeskoczę do sąsiada?
    - Musisz to robić ostrożnie, aby żadne z dzieci śmierci nie zdołało cię zobaczyć, bo wtedy nasze starania pójdą na marne. Kiedy przeskoczysz już trzy lub cztery dachy, a oni zniknął z twojego pola widzenia, będziesz bezpieczny. Wtedy opowiem ci wszystko, poczynając na dzieciach śmierci i ich znalezieniu się tu, a kończąc twojej roli w unicestwieniu ich. Później pójdziesz na północ, tam znajdziesz pomoc.
    - Czyli to ja mam ich zabić? – zdziwiłem się i uniosłem brwi do góry. – I co będzie z nim? – tutaj wskazałem na istotę leżącą na ziemi i przyglądającą się całej naszej rozmowie.
    - Później wszystkiego się dowiesz, teraz musisz stąd iść. A co do tego człowieka, to już nic mu nie pomoże, przynajmniej nie teraz. Kiedyś tak, ale teraz nie ma na to najmniejszych szans. Oni zaraz tu wejdą i go zjedzą żywcem. Jedyne, co możesz teraz zrobić, to go dobić, aby później nie cierpiał.
    - Nie zrobię tego, nie zabiję człowieka! – zaprzeczyłem.
    - Ależ ja błagam, musisz to zrobić – chrząknął mężczyzna. – Wiem, że skoro zabiłem twoją matkę w zupełności zasługuję na śmierć w męczarniach, ale błagam. Nie chciałem tego robić, oni mną kierowali – mruknął i popatrzył na mnie z błaganiem.
    - Nie, nie mogę tego zrobić, nie zabiję człowieka – zaprzeczyłem. Tak naprawdę byłem w stanie go zastrzelić, z trudem, ale dałbym radę. Nie chciałem, aby ten człowiek cierpiał takie męczarnie, ale podświadomie wciąż miałem do niego uraz i chęć, aby strawić mu ból. Wolałem nie czuć takiej niechęci to tego śmiertelnika, ale to było mocniejsze ode mnie. Na pewno każdy zna tą niechęć do jakiegoś człowieka, bo zrobił nawet drobną rzecz, która nie przypadła nam do gustu. Później, mimo jego starań, nadal jesteśmy źle nastawieni do tej osoby. Tak właśnie było ze mną.
          Nie odzywając się ani słowem, ruszyłem na górę. Słyszałem jeszcze krzyki tego człowieka proszące o litość, ale wewnętrzny egoizm i ból po stracie matki nie pozwalał mi na pomoc. Byłem zbyt nabuzowany i przerażony tym wszystkim, żeby myśleć racjonalnie. Brałem pod uwagę nawet wyskoczenie z balkonu i zabicie się byle tylko nie patrzeć na śmierć niewinnych osób, ale kiedy znalazłam się już w pokoju swojej rodzicielki, ta myśl mnie opuściła. Nie chciałem skończyć jak ona i po prostu się poddać jak ostatni tchórz. Musiałem walczyć o swoje jak dzikie zwierze. One nigdy się nie poddają i nie ustępują innym, tylko cały czas robią swoje. Nie zwracają uwagi na innych, dla nich najważniejsze to zdobyć pożywienie i przetrwać.
          Ubrałem czarne adidasy, które wcześniej wziąłem ze sobą z parteru i podszedłem do drzwi balkonowych, po czym powoli je otworzyłem. Najciszej jak mogłem podszedłem bo barierki i przeszedłem przez nią, przytrzymując się jej z tyłu. Wziąłem głęboki wdech, poprawiłem karabin na ramieniu i odepchnąłem się nogami, po czym zaraz chwyciłem się dłońmi sąsiedniego balkonu. Podciągnąłem się i przeszedłem przed poręcz, lecz zanim to zrobiłem, oglądnąłem się w stronę domu. Przy ścianie zachodniej, dokładnie przy tej, gdzie znajdowały się drzwi wejściowe, stało stado nieżywych, dzieci śmierci. Wyglądali dokładnie tak samo jak wcześniej tamten człowiek. Z takiej odległości nie mogłem dokładnie przyjrzeć się ich twarzom czy pożółkłym oczom, ale bez problemu dostrzegłem kościstą postawę oraz bladą skórę.
          Skuliłem się nieco bojąc, że mogą mnie zauważyć i podszedłem do drzwi balkonowych, które na moja korzyść, były lekko uchylone. Pchnąłem je nogą i wszedłem do środka.
          Znalazłem się w dużym pokoju. Zielona farba została miejscami zdrapana, odłamana lub po prostu zaplamiona krwią i jakąś dziwną, czarną mazią. Miejscami dało się nawet zauważyć ślady paznokci zarysowane po całej szerokości ściany. Meble było porozdzierane i poniszczone, jakby nie brał w ich śmierci nikt trzeci, jedynie czas zrobił swoje.
          Wzdrygnąłem się, gdy zobaczyłem ciało młodej kobiety, zjadane właśnie przez jedno z dzieci śmierci lub po prostu zombie, jak ja nazywałem te przedziwne istoty. Okazało się, że to stworzenie było kobietą, poznałem po długich włosach i charakterystycznej budowie ciała.
          To coś uniosło swoją czerwoną od krwistego mięsa twarz i popatrzyło na mnie swoimi dużymi ślepiami. W kościstych dłoniach trzymało kawał oderwanego mięsa, którego połowa znajdowała się w jego ustach. Z lekkim wahaniem, ale uniosłem jeden z pistoletów maszynowych, które wcześniej wyjąłem z torby. Istota, gdy tylko zobaczyła broń, do razu zerwała się na równe nogi i wypuściła kawał mięsa w rąk, warcząc ostrzegawczo. Obawiałem się, że to zaraz na mnie skoczy i skończę jak moja poprzedniczka, więc natychmiastowo wycelowałem i oddałem strzał w głowę. Nie pomyślałem jednak, że taki dźwięk może zwabić tu całą resztę.



           Stałem na balkonie i zastanawiałem się, jak mogę się stąd jakkolwiek wydostać. Przytrzymywałem drzwi balkonowe, aby żywe trupy nie dostały się do mnie i nie zjadły żywcem. Dźwięk wystrzału mojego uzbrojenia zwabił grono półżywych sprzed mojego domu właśnie tutaj. Jak zwykle, nie pomyślałem o konsekwencjach i musiałem znów główkować, aby przeżyć.
           Zastanawiałem się nad wyskoczeniem z balkonu, gdyż wysokość  około trzech metrów nie była najgorsza, jednak aby to zrobić musiałem puścić drzwi, a wtedy dzieci śmierci bez problemu mogłyby dostać się do mnie i mnie zabić, zanim zdążyłbym wyskoczyć, czy zrobić choć krok. Nie miałem jednak wyjścia. Wziąłem głęboki wdech, puściłem drzwi i w ekspresowym tempie przeskoczyłem przez barierkę, lądując na zielonej, choć po ostatnich wydarzeniach już czerwonej od krwi, trawie. Spojrzałem w górę i zobaczyłem grupę trupów wpatrujących się we mnie. Wiedziałem, że muszę uciekać, już wtedy część z nich zaczęła po mnie schodzić. Aby odciążyć trochę swojego ciało, odrzuciłem torbę, karabin oraz jeden z pistoletów. Zostawiłem sobie jedynie pistolet maszynowy, jeden magazynek oraz granat, który wpakowałem go kieszeni bluzy. Odwróciłem się jeszcze, upewniając, że nikt za mną nie stoi i, przeskakując żywopłot sąsiada, puściłem się biegiem w stronę, którą wcześniej wskazała mi ta dziewczynka – na północ. Po pewnym czasie usłyszałem za sobą okropne dźwięki przyprawiające o mdłości i odwróciłem się. Zobaczyłem, że ponad dwadzieścia zombie zainteresowało się moją osobą.
    - Kurwa jebana w dupę mać! – krzyknąłem zdesperowany i zacząłem biec jeszcze szybciej, prawie potykając się o własne nogi,  a pomocy nadal nie było. – Kelly, co ja mam robić!? – jęknąłem bliski upadku ze zmęczenia i mimo tego, że jestem facetem, prawie rozpłakałem się z bezsilności.
 MUSISZ BIEC.
„Łatwo Ci mówić, nie ciebie goni stado krwiożerczych ciuli”- pomyślałem ironicznie i westchnąłem nerwowo. Nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, a wiedziałem, że granat nie załatwi sprawy. Takie uzbrojenie wolałem zostawić na czarną godzinę. Nagle, jakby Bóg się nade mną zlitował, zobaczyłem kilkadziesiąt metrów ode mnie jakiegoś mężczyznę z mieczem w dłoni...

-------------------------------------------------------

Jezuuu, taka wena mnie złapała, że masakra xddd Jak dla mnie rozdział byłby spoko gdyby nie to, że taki pogmatwany i opisy są mało szczegółowe -,- Ale na ogól myślę, że mogło być gorzej xddd Ale to wy oceńcie :) 
P.S.Właśnie zaczęły mi się ferie, więc postaram się pisać jak najczęściej (choć bez przesady xdd)

10 komentarzy:

  1. "Później pójdziesz JA północ, tam znajdziesz pomoc." taka mała literówka ;)
    Rozdział wyszedł zajefajny :D Są zombie, jest duszek, i ta niepewność kim jest ta postać ;p Chociaż ja bym się zastanowiła dwa razy nad płciom xD Nigdy nie wiedomo a w dzisiejszych czasach to bywa różnie ;p Jak dla mnie rozdział jest przejrzysty :D Chociaż to dlatego, że obie jesteśmy psycholki ;p Psycholka, psycholkę zrozumie hihi ;)
    Owocnych ferii Asiuniu :D ja mam ferie dopiero w ostatnim terminie x.x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki, już to zmieniam xddd
      No wiesz, powiem tyle: ten ktoś już się pojawił kiedyś, gdzieś i w pewnym czasie w poprzednim opowiadanku xddd Ale dowiecie się kto to dopiero za jakiś czas xddd A może już w następnym rozdziałku? Zobaczymy xddd
      Ooo, dziękuję :) Ja tobie życzę, aby ten czas do ferii minął ci szybko i bez żadnych złych ocen <3

      Usuń
  2. Świetny rozdział ;3
    Mi się bardzo podobało i nie był wcale tak pogmatwany xd W mojej głowie są jeszcze bardziej skomplikowane historie :D
    Przyjemnych i wesołych ferii Asiu :3 Mi się dzisiaj kończą ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, chciałbym je poznać xddd No dla was może nie, ale mimo tego, że to ja go pisałam, to czytając go nie wszystko zrozumiałam xdd
      Bardzo dziękuję <3

      Usuń
  3. Cudowny <3
    Widzi ducha i z nim rozmawia, taka męska wersja Naomi ;d
    Zastanawiam się kim jest główny bohater i jaką rolę odegrał w poprzednim opowiadaniu.
    Życzę ci dużo weny, chociaż teraz ci jej nie brakuje.
    Czekam na nn i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, można tak powiedzieć xddd
      Wiesz, raczej jakiejś roli w tamtym opowiadaniu nie odegrał (raczej, bo jeszcze mogę wszystko wymyślić), ale raczej powinniście się skupić na kimś innym xd
      Wieeelkie dzięki ;**

      Usuń
  4. Rozdział extra, sporo akcji, są zombie - super.
    Znalazłam gdzieś takie zdanie zupełnie dla mnie niezrozumiałe... Ale po fakcie już nie znalazłam miejsca jego wystąpienia.
    Ten tajemniczy ktoś - nasuwają mi się na myśl pewne spekulacje, a czy się sprawdzą to się okaże.
    Czekam na next, ponieważ prolog i pierwszy rozdział ogromnie mnie zaintrygowały. Weny życzę, udanych ferii. Nie takich jakie mam ja -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zombie są spoko, takie fajne i ochrypłe ^^
      Spekulacji nigdy za wiele xddd
      Bardzo ci dziękuję :)

      Usuń
  5. Super, ci rozdział Asiu wyszedł.
    Mi też właśnie ferie się zaczęły, więc będę miała dużo, dużo czasu na czytanie.
    Ja praktycznie dała bym sobie głowę uciąć, że to Cole, albo ewentualnie Rash, ale nie mówię chop bo z tobą nigdy nie wiadomo ty nasza psychopatko.
    No to wenki (moim zdaniem nigdy za dużo, najwyżej schowasz ją sobie do jakiegoś magazynku ;D), pomysłów, chęci oraz czasu do pisania.
    To pozdrówka i czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło ;D
      Chcesz, to mogę do ciebie jutro wpaść z siekierką i uciąć głowę :) W piwnicy nadal leży mój tasak Rysiek ;pp No, w moim mózgu jest dużo ślepych zaułków, w których mogę spokojnie coś znaleźć :)
      Dziękuję kochana ^^

      Usuń